Ty ćpunko

Można by zlizywać z chodnika,

Nawet jakby było trochę brudne,

Albo może i obsrane,

Ważne, że robi w głowie to,

Daje ci pieprzony spokój.


Nie ważne jak wyglądasz,

Że nikt cię nie chce,

Że nie wyglądasz,

Bo przecież wygląd nie jest ważny.

Nie ważne, że spada na ciebie deszcz,

Tylko tak cholernie kwaśny,

Wciskasz sobie to w każdą szczelinę,

W każdy możliwy kanał,

Wpierdalasz sobie w swoją delikatność,

Pchasz w siebie zapomnienie,

Smród dworca, obszczanych zaułków,

Brudnych fiutów i chorych pocałunków.


Kiedyś przejdę obok ciebie,

Popatrzę, że to przecież ty,

Co byłaś dla mnie kimś ważnym,

Co byłaś dla mnie kimś wartym uwagi,

Zapomnę, bo wszyscy zapominają.


Odejdź teraz w krainę spokoju,

Zalana dopaminą jak tankowiec,

Dobij do tego portu rozkoszy,

Oddaj się wszechwładzy zapomnienia,

Pluj na swoją przeszłość,

Na siebie i na wszystko, czym jesteś.


Skrzat już czeka po drugiej stronie,

Garniec pełen złota ty moja Calineczko,

Księżniczko bez pantofelka,

Bez księcia i królestwa,

Bez władzy nad własnym losem.


Daj sobie tę przyjemność,

Bo życie nie jest po to, żeby cierpieć,

Bo nic nie przychodzi łatwiej,

Nic nie jest prostsze niż to,

Najłatwiejsza z dróg,

Dmuchana wiatrem.


A po drugiej stronie,

Zakapturzona postać,

Uśmiecha się do ciebie,

Choć nie ma ust,

Tylko biel,

Tylko biel kochana,

Tylko biel.