Jebany Debussy

Światła krzycząc mi w twarz,

Pełzają po ulicach,

Mrocznych, lecz takich romantycznych,

Dałbym ci może kwiat,

Nie byle jaki — wyjątkowy,

Nie ma jednak takich kwiatów,

Wszystkie rosną i więdną,

Jak dźwięki nut,

Jak niczego niepodejrzewający smutni ludzie.


Dałbym ci więc to, co najważniejsze,

Całym moim bytem, całym moim pragnieniem,

Filozofię wszechrzeczy,

Pierwszy i ostatni punkt oparcia,

Coś nie do zatracenia w czasie,

W uścisku najcięższych chwil.


Także i tego ci nie dam,

Bo nie umiem zdobyć,

Żadnej z tych mistycznych gór,

Jakby ich nigdzie nie było,

Chociaż już całe życie szukam.


Coś ci jednak mogę podarować,

Wszystkie policzalne tchnienia,

Ileś tam jeszcze uderzeń mocnych,

Wszelkie ciepło jakie mi jeszcze pozostało.

Mogę ci podarować uliczki te mroczne,

Mojego serca zakamarki,

Tak bardzo mocno już zniszczone,

Mogę ci podarować,

Moje więdnięcie,

Moją skrajność,

Podaruję ci to,

Nie na zawsze,

Tylko do samego końca.

Nie po wszech miar,

A tylko garść,

Bo więcej nie udało mi się mieć.