Rzeczy delikatne

 Nie jestem tego wielkim fanem,

Ciosały mnie moje własne głupie uczynki,

Wyciskały mnie jak winogrona,

Jestem jak spocone w saunie ciało,

Jak trup gołębia na autostradzie,

Jak już o tym myślę, to mam dość.


Rzeczy delikatne są dla mnie takie,

Bez zastosowania, jakby ulotność,

Nic nieznaczący powiew wiatru,

Bezsensowne długie rozmowy o niczym.


Lubię twoją delikatność,

Ale mnie nią nie dotykaj,

Mam wrażenie, że popsujesz ją,

O moją skórę, tak chropowatą.


Lubię twoją delikatność i twój uśmiech,

W porze wieczornej, kiedy świecisz oczami,

Jak mały statek na morzu pełnym samotnej wody,

Płynący gdzieś w otchłań drugiego końca.


Lubię twoją delikatność, lubię jej dotykać,

Ale tylko myślami, bo moje niezgrabne palce,

Mogłyby zostawić na niej ślady,

Lub tłuste plamy, których sam nie lubię.


Lubię twój dotyk, który nic nie znaczy,

Ale psuje wszystko, w co wierzę,

Przeszywa mnie jak najostrzejszy nóż,

Tnie mnie mimo swojej niewinności.


Fajne są te definicje, które możemy ustalić,

Chyba najbardziej lubię tę kreatywną stronę,

Ten potencjał, którego nie trzeba wykorzystywać,

Ale można sobie wyobrażać.


To zabawne, że w myślach umiem dopuszczać,

Że kiedyś, w niedalekiej przyszłości,

Dojdzie między nami do wyznań,

I będą one tak bardzo delikatne i prawdziwe.