Tragedia w V aktach

I

"Nie chcę być nachalny, ale tym razem muszę,
Podejdę do Ciebie, niewzruszony, pokarzę,
Kim jestem i będę tym kim chcesz bym był,
A potem odejdę dam Ci czas na przemyślenie."

"Nie podchodź do mnie, kolejny, znów,
Nigdy nie ma spokoju... poczekaj...
Op! Zaskoczyłeś mnie, punkt dla Ciebie,
Już idziesz? Na pewno wrócisz."

II

Trzymali się za dłonie, wpatrzeni w swoje oczy,
Smak wszystkiego był tego dnia doskonały,
Niebo mimo, że nie było niebieskie, było idealne,
To właśnie jest raj, jemy truskawki,
Sok cieknie po naszych brodach, zbliżamy usta,
Umieramy za każdym razem kiedy się rozłączamy,
I oddychamy przy sobie bez przerwy, całkowicie,
Na zawsze, na zawsze, na zawsze, na zawsze!

III

Dym codziennie unosi się nad dachami miast,
Życie biegnie wieloma ścieżkami, stąd tam,
I tylko tam, nigdy w drugą stronę, nie ma szans,
Uciekli od świata, zamknięci w pokoju,

W ciszy, papierosowym dymie, znosili wszystko,
"W imię miłości, tak wielkiej, wiecznej, wspaniałej,"
W tym właśnie momencie, kiedyś, tam,
Złączeni, nadzy, całkowicie sobie oddani. Spoceni.

IV

Bieg czasu tamtego dnia był bezwzględny,
Pędził jak zawsze, zostawiając pazury na twarzach,
Rozrzucając kurz, oślepiając, ogłuszając,
Powodując zatory żylne i wypadki,

Czas jest arbitrem bezstronnym, zmienia wszystko,
Nasze myśli, nasze odczucia, nasze ciała.
Siedział w fotelu, przekonany o swojej wspaniałości,
Patrzyła w telewizor mając głowę pełną spraw.

V

"Co za stare zrzędliwe babsko, mam dość tego!
Ciągle się o coś przypieprza, całe życie jej poświęciłem,
Doceniłaby chociaż trochę ile dla niej zrobiłem,
To nie wszystko jej znów nie będzie pasowało!"

"Dlaczego ja za niego wyszłam? Przecież tylu było,
Żaden na pewno nie był tak leniwym nudziarzem jak on,
Wpędzi mnie do grobu ten dziad! Nie wytrzymam!
Nic nie robi, nic zawsze nigdy wszędzie, nic zawsze!"