Nie całkiem do końca, w sumie...
22 stycznia 2009
Zamykam oczy: mogę cię dostrzegać,
Dziś przeszłaś obok, taka niewyraźna.
Zagadać, nie zagadać, zagadać -trzeba!
Ciemność... moja odwaga, nie jest pokaźna.
W końcu podejdę, podchodzę, jestem!
Co się dzieje ze mna, moje miękkie nogi:
-Wi...witam Ciebie skromnym gestem!
- Cześć, a ty co tu robisz?
Och! Mój świat, zwalony, spalony, zdeptany!
- Bo, widzisz, no, czekam, tu na kogoś...
- Ach! Słuchaj, wybacz, pośpiech, plany,
- Nie! Proszę cię! Mam słów mnogość.
- To znaczy? Co się stało dziś tobie?
- Bo chciałbym się, zapytać, wiesz...
czy nie masz... podołam odmowie...
chęci ze mną pójść... gdzieś?
- Dlaczego nie? No pogadamy! Buźka.
Pocałunek, ten w policzek, ja płynę,
I twoją stópką, udeptana dróżka,
Co plótł ten język przez tę ślinę!?
Więc umówiony, więc ubiorę się,
Więc już chyba pora, a gdzie skarpety?
Kończy się! Dziś właśnie ten dzień!
Ok. Wyglądam bosko? O rety!
Pędzę, więc, pędzę, czas, nagli, podróże!
Rusz się, IDIOTO! Jak jedziesz!?
Wpadam, z parą! Dobrze, że nie dłużej!
Szpeczę sobie: "Nie taką biedę..."
Siadam więc, czekam, czas tyka obliczem,
Tam podsłucham rozmowę, tam napiję wina,
Tu sekundy w głowie swojej policzę...
O cholera, już późna godzina,
Wrócę więc, krokiem, nie całkiem marszowym,
Usiądę na schodach mej klatki schodowej,
Ta randka.. szkoda że ze stołkiem barowym,
Jak mogła na wiart tak rzucić swe mowe?
Więc minął dzień jeden, i drugi też mija,
Spotykam Cie znów, jesteś tak piękna,
Ja wiem doskonale, że nadal niczyja,
Nie krzyknę, nie wspomnę... bo pękam,
Więc pytam: - I jak tam? - I słucham,
- A! Dobrze, a czy my nie mieliśmy...
- Się spotkać? Mieliśmy. - I skrucha!
- To może jutro? - Zalany zielenią tych liści...
Więc dobrze, usiądę, poczekam na ciebie,
Więc dobrze umówmy się jutro, w parku,
O piątej, o piątej? Marzenie!
Kupię ci wino, dobre, w podarku...
Skowronek zaśpiewał, czy to nie skowronek?
Piąta, i szósta i siódma... Korkociąg,
Wino pyszne, z posmakiem poziomek,
- Dlaczego? Gdy Ja z taką dobrocią!?
Płaczę pijany, w parku tym cichym,
Słyszę już tylko szum w głowie,
Wypiłem wino i dwa kielichy,
I płaczę, wciąż myśląc o tobie...
A rano z kacem, budzę się w parku,
Policjant spisał me dane,
Szukam w głowy swym zakamarku,
Nienawiści... Lecz nie ma jej, amen.
I znów spotkałem cie jak cios po twarzy,
Wciąz taka piękna i mądra,
Umówiliśmy się, może sto razy?
Lecz moja dusza samotna...
A smutne, wino, co rytualnie,
Stało się dla mnie pociechą,
Dzisiaj pociesza mnie tu gdzieś na dnie,
A o tobie milczy już echo...
I wiedz kochana, że wciąż to czuję,
Choć byćmoże z dwóch sto zrobiłem,
Gdy myślę o tobie, to w duszy kłuje,
Że z kochania, na śmierć się zapiłem.