Choroba

Sumienie, nie dawało mu spokoju,
Jak mogła zachorować? - Jego wina,
Teraz dba o nia, lezaca w pokoju,
Teraz obiad, za dwa dni juz pojda do kina,

Ona taka mala, no jeszcze dziecko,
Choc chwile temu skakala na podworku,
To teraz mysli, ze jest calkiem kiepsko,
I idzie do niej jak po jakims sznurku,

Kilka dni trwa juz ta... choroba,
Lecz on wciaz wiare ma swoja wielka,
Mija za doba kolejna doba,
A ona - w jego zycie wprowadza piekno,

Wiec postawil obiad, poprawia poduszke,
To nic ze musi pomagac jej sie podniesc,
To nic ze uleje sie troszke na bluzke,
Gdy obiad zjedzony to trzeba go odniesc,

On nie chcial... no to, jego wina!
Czasami popelnia takie glubie bledy,
Wyciera sciereczka gdy cieknie jak slina,
Droga do naprawy wiedzie... którędy?

Wrócił do niej, i głaszcze policzki,
Opowiada o tym, o czym ciagle marzy,
Obrazek to jest bycmoze sliczny,
Gdyby nie ten mały czerw na jej twarzy.

[ Klimat Gore moze da do myslenia. ]