Palant

1.

Wtrąca się szarości wszechobecność,
Dzień zaczyna się brakiem słońca,
Bezsensowna to smutku bezszelesntość,
Gdy na poczatku dnia już czekasz końca...

Więc rusza ospale dnia smutna maszyna,
Tobie się nie chce, że szlag!
Wszystko się pieprzy co tylko zaczynasz,
Żałosny był kawy tej smak...

I gdy tak wracasz, z biura wieczorem,
Zmęczony z auta wyjmujesz swe ciało,
Wlatuje gość taki, co oczy ma chore,
Leci jak głupi, jakby dostał szału!

Wpada na ciebie, z siła tak wielką,
Że upada wraz z tobą twa wiara,
W dobroć ludzką i uczciwość wszelką...
"(tu były słowa kończące się na "palant')!".

2.

Dzień? Już nie ważne, czy dzień,
Posuwa się wskazówek sekunda,
Na życiu twoim tak wielki cień,
Przegrana kolejna jest runda?

Gdy już południe minęło dawno,
Wstajesz z fotela szalony...
Przywitał cie świat z kolejną prawdą,
A śmierć zbiera swe plony.

Żona w szpitalu, dni jej ostatnie,
Młodość umiera, chce tylko tę różę,
Choć nie widzi wcale, bo widzi matnie,
Myślisz "Dla ciebie po nią wyruszę!"

I ruszasz szalony jak koń w galopie,
W parking jak pocisk wlatujesz,
Wywracasz Pana, przykro ci okropnie,
"Wybacz mi Boże... Ja odpokutuję.".

3.

Życie tak wolno płynie dzisiaj,
Pracy już nie ma wogóle,
Ciężko ci zrobić nawet przysiad,
Ale kogo to interesuje?

Rano zjesz jakieś śmieci z lodówki,
Nie myśląc o dniach następnych,
W świetle starej i brundej żarówki,
Przemyjesz swym palcem dwa zęby,

I cały dzień spędzisz wspólnie,
Z gołębiem co siedzi na kablu,
Ty w oknie, jak trup w trumnie,
A czas? Niech se leci w zegarku,

I tak popołudniem mijały godziny,
Gdy nowobogadzki podjechał,
Wpadł na niego jakiś palant inny,
Ale była niezła beka!